Archiwum bloga

sobota, 8 stycznia 2011

Coś jest nie tak, bardzo nie tak. Nie wiem, co to dalej będzie i w sumie boję się wiedzieć. Nienawidzę być tak rozdarta. Nienawidzę, kiedy coś wymyka mi się spod kontroli, a ja nie mam na to najmniejszego wpływu. Nienawidzę mieć na coś nadziei, a potem się rozczarowywać, bo wyobrażam sobie kompletnie nierealne rzeczy. Nie lubię udawać, że mi nie zależy i że mnie to nie interesuje. Nie mam siły do tego wszystkiego, co się wokół mnie dzieje. Siadam na łóżku i uświadamiam sobie, jakie jest moje życie. Zastanawiam się, jak chciałabym, żeby wyglądało, ale dochodzę do wniosku, że to, co robię, jest bezsensowne, bo wiem, że ono i tak się nie odmieni. Tu potrzebny byłby jakiś cud. A cudów nie ma. I nie mam najmniejszej ochoty mówić ludziom, co czuję, bo sama nie potrafię do końca ogarnąć swoich myśli i ubrać je w słowa.

A tak pozatym, to chyba miałam świadomy sen i pierwsze, co zrobiłam, to poszłam się poruchać z jakimś gościem. Ale przynajmniej był ładny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz